W czwartek przed swiętami przyjechali do nas mama, babcia i wujek Wojtka. W piątek zwiedzili Ateny, a mama przygotowala pyszny postny obiad - pyry ;), gzik (czyli po poznańsku twarożek, jakby kto się nie orientowal) i sledziki - mmmmm... W sobotę bylo malowanie jajek, pieczenie i dekorowanie mazurków oraz robienie sernika, potem spacer na górze Imittos, a na wieczór rozkoszowalismy się naszym specialite de la maison, czyli osmiornicą w sosie winno-pomidorowym w wykonaniu mojego męża.
W niedzielę, po przepysznym wielkanocnym sniadanku pojechalismy na wycieczkę: Kanal Koryncki, starożytny Korynt i Loutraki (nadmorski kurort), gdzie po spacerze promenadą zjedlismy furę owoców morza (co można sprawdzić naocznie na zdjęciu) w knajpie u Janisa... W poniedzialek byla wczesniejsza pobudka i zwarci i gotowi przez 10-tą ruszylismy na pólwysep peloponeski. Zwiedzilismy Epidavros ze slynnym amfiteatrem i pochodzilismy po pięknym Nafplio. I tak znów minąl dzień i nie wiedzieć kiedy, swięta się skończyly. Ja powrócilam do pracy (na szczęscie tylko na 3 dni, bo jeszcze czeka mnie kapka wolnego z okazji greckiej Wielkanocy, która zaczyna sie w piątek), a Wojtek, który ma przerwę wiosenną na uczelni, wraz z rodzinką jeszcze sie wycieczkują, a w czwartek rano lecą do Polski - rodzina calkiem, a mąż na 9 dni.
Na szczęscie do mnie przylatuje przyjaciólka, więc jest szansa, ze jakos tę rozląkę przetrwam ;).
Zapraszam do oglądania zdjęć, jest dolączony nowy album, bo na pierwszym skończylo się miejsce, tak więc od teraz kolejne zdjęcia będą do oglądania w albumie kasiaiwojtek.