W piątek wieczorem w drzwiach stanął mój mąż z bukietem kwiatów. Zdębiałam i strasznie się ucieszyłam, bo miał być dopiero za 8 dni, ale jednak moje jęczenie, że przyjdzie mi spędzić 30-te urodziny bez niego nie przeszło bez echa ;). Tak więc gości przyjęliśmy już razem, a następnego dnia, w moje urodziny pojechaliśmy z mamą i Witulem na zaplanowaną wcześniej wycieczkę na półwysep Pilio. Byliśmy tam z Wojtkiem w zeszłym roku, z Witulinem w brzuszku i koniecznie chciałam mamie pokazać to przepiękne miejsce.
Zrobiliśmy postój w Termopilach na kąpiel w gorących źródłach (Witul miał się kąpać z nami, ale jednak oceniliśmy, że woda jest zbyt gorąca, więc tylko asystował nam siedząc w swoim foteliku). Przed zjazdem na półwysep zatrzymaliśmy się w nadmorskiej kanjpce na urodzinowy obiad - olbrzymie krewety i barbounie (czerwone ryby) plus inne greckie specjały - mniam! Do Tsangarady, gdzie mieliśmy zarezerwowany nocleg dotarliśmy dopiero pod wieczór, ale byliśmy bardzo zadowoleni z naszej miejscówki - apartament z kominkiem i przepiękny widok.
Następnego dnia zwiedzaliśmy różne miejscowości na półwyspie, pojechaliśmy na plażę w Milopotamos, gdzie byliśmy również rok temu... Obiad zjedliśmy w tradycyjnej tawernie w Kissos, gdzie zaserwowano nam pyszne mięsa - sarninę, mięsko z dzikiej świni oraz miejscową kiełbasę.
Następnego dnia wracaliśmy do Aten, a po drodze na niebie widzieliśmy setki latawców - w Czysty Poniedziałek Grecy puszczają latawce, taki malowniczy zwyczaj.
Było bardzo fajnie i wreszcie odpoczęłam po dwóch tygodniach pracy non stop (miałam targi), a do tego byliśmy w komplecie! Zapraszam do obejrzenia zdjęć.