wtorek, 17 sierpnia 2010

Chorutek :(

Wczoraj po porannej drzemce Witulin obudził się z gorączką 38 stopni. Podałam mu lek przeciwgorączkowy, który pomógł doraźnie. Był taki troszkę niewyraźny, ale zdecydowałyśmy, że lepiej żeby pojechać z nim na wzgórze Likavitos, które chciałam pokazać naszemu gościowi, niż się kisić w domu, gdzie Witul jak jest marudny marudzi jeszcze bardziej. I rzeczywiście, wycieczka go zainteresowała, z zaciekawieniem oglądał widoki i piękną panoramę Aten oraz asystował w zdejmowaniu flagi (zapraszam do obejrzenia zdjęć). Po przyjechaniu do domu za to zdecydowanie mu sie pogorszyło. Od godziny 21 marudził, pokładał się, jęczał, ale spać nie chciał. O 23 dostał czopek przeciwgorączkowy, bo temperatura przekroczyła 38,5 stopni. Mój mały synek, ciepły jak piecyk wieszał się na mnie, pokładał, płakał, ale nie mógł zasnąć, bidulinek. Tak bardzo mi go było szkoda, bezsilność jest okropna! Schładzałam go letnią kąpielą, poiłam, nosiłam na rękach, cudowałam. Pomogło w końcu przeczytanie wszystkich dostępnych w domu książeczek Witulowych i głaskanie po spoconej główce - przed północą wreszcie zasnął. Niestety o 2 w nocy obudził się z płaczem i wysoką gorączką - ponad 39 stopni. Żadnych innych objawów poza temperaturą - w końcu o 3 dałam kolejny czopek. Po jakiś 10 minutach Wituś poczuł się lepiej i zdecydował, że idzie się bawić. Sam zszedł z łóżeczka i na dwóch nogach powędrował do salonu... ja lekko zdziwiona za nim... W końcu odpadł przed czwartą nad ranem. Kiedy wstawałam do pracy miał już główkę chłodną. Obudził się dopiero przed dwunastą w poludnie - ze świeżymi oczkami i bez gorączki. Za to... z o wiele dłuższymi zębami! Wiem, że to brzmi trochę głupio, ale jeszcze wczoraj górne jedynki ledwo wystawały poza dziąsełka, a dziś urosły o kilka milimetrów - czy to możliwe, że gorączka była od tego? Słyszałam o gorączce przy przebijaniu się ząbków, ale przy rośnięciu już tych, które się przebiły poza dziąsła? Dziwne to - ale nie wiem jaka inna może być przyczyna tej gorączki. Może ewentualnie wchodzić w grę lekkie zatrucie, bo były też delikatne sensacje żołądkowe - choć na tyle lekkie, że gdyby nie gorączka nawet nie zwróciłabym na to uwagi...

Na chwilę obecną Witul jest trochę marudny, ale bez gorączki. Oby już nie wróciła!
Tymczasem zaczynam odliczać dni do wyjazdu - nie licząc dnia dzisiejszego (do końca pracy mniej niż godzina, to już jakby nic ;)) zostały raptem dwa dni! Uff, już się nie mogę doczekać!

środa, 11 sierpnia 2010

Sierpniowy Witul




Oto Wituś w koszulce kibica reprezentacji Anglii ;). Z okazji meczu Legia-Arsenal występował w niej w sobotę i widać dobrze obstawił ;). Więcej zdjęć w najnowszym albumie - zapraszam.
U nas już 4 zęby w niemal pełnej krasie (jest szczerba między dwoma górnymi jedynkami :D) i wiele kroczków dziennie. Wituś ćwiczy zapamiętale, chyba chce wszystkich rzucić na kolana jak przyjedziemy do Polski - no i oczywiście podeptać roczek. Chodzi coraz pewniej, jak traci równowagę to często kuca, a nie pada na pupę jak wcześniej. Kuca, odczekuje chwilę, podnosi się (bez żadnej trzymanki!) i idzie dalej :). 
Poza tym rozrabia okrutnie, tylko patrzy gdzie by tu coś zbroić, rozmontować, ewentualnie tak schować, żeby nikt nie znalazł (od dwóch tygodni szukamy małego pilocika do głośników - przepadł, Witul tak go dobrze schował, że się pewnie znajdzie przy okazji przeprowadzki...). I ma przy tym taki szelmowski wyraz twarzy - w oczach chochliki i przysięgam, że chichocze, najbardziej go śmieszy jak mu grożę palcem i mówię "Nu nu nu Wituś!". Wtedy po prostu pęka ze śmiechu. I pędzi tam, gdzi wie, że to usłyszy - np. podchodzi do dekodera i odwraca się z takim uśmieszkiem, bo już wie, że będzie grożenie paluszkiem. Oczywiście nie chcę go zawieść i mu grożę, a on pokłada się ze śmiechu :D.
Kolejną ulubioną czynnością, absolutnie pierwszą w rankingu ulubionych czynności, jest jedzenie. Nasze dziecko jest jak odkurzacz - pochłania wszystko. Jeśli tylko dostrzeże, że któraś z nas coś je, to z drugiego końca domu leci (na czworakach, bo mu się śpieszy, nie ma czasu na powolne kroczki, więc zasuwa z prędkością pershinga) i domaga się, żeby mu dać. I nie daj mu człowieku, to awantura! Ulubione przekąski - owoce, głównie brzoskwinie. Ale w zasadzie  wszystko się nada ;) - nasz niespełna roczny synek jadł już takie potrawy jak kalmary, ośmiornice, krewetki, łososia wędzonego itp itd. Wchodzi wszystko...
Czekamy już z utęsknieniem na urlop, na przyjazd do Polski, do naszego ulubionego miejsca :). Do zobaczenia  wkrótce!

poniedziałek, 2 sierpnia 2010

Pierwsze kroczki!!!


Oto Witul strzepujący sandała. Ale od początku. W sobotę 31.07 Wituś zrobił pierwsze dwa kroczki. W niedzielę sztukę powtórzył, zatem uznałam, że trzeba mu nałożyć butki na wyjście do knajpy. Takoż uczyniłam, jednak chodzenie w sandałach nie przypadło Witusiowi do gustu i co rusz próbował je strzepnąć raz z jednej, a raz z drugiej nogi. I w sandałach chodzić nie umie - czeka nas zatem nauka chodzenia w butach :). Ale jestem bardzo dumna z naszego synka, który na pewno już podepcze roczek - kto wie, może nawet w sandałach ;).

Z kolejnych newsów, to przebił się wreszcie czwarty ząbek na który czekałyśmy od tygodnia - pokazał się rożek górnej prawej jedynki :D. Poza tymi wstrząsającymi mym światem wiadomościami nic godnego uwagi się nie wydarzyło - zarówno w sobotę jak i w niedzielę pojechaliśmy na plażę, było jak zwykle gorąco, męcząco i fajnie ;). Witul pożeracz petów powoduje, że nie można go z oka spuścić - on ma jakiś radar, wykryje każdego peta w promieniu 100 m i natychmiast wsadza go do buzi celem przeżucia. Fuj! Tak że pilnowanie go oznacza rzucanie się co chwila skokiem pantery żeby zdążyć mu wyrwać wspomnianego peta przed wsadzeniem go do buzi...
Są nowe zdjęcia z tego weekendu, zapraszam do oglądania (strzeliłam też foty naszej nowej furze ;)).