Ostatni tydzień należal do najgorszych jakie pamiętam. Najpierw w sobotę zostal zastrzelony 15-latek, co ma swoje skutki w postaci rozruchów do dzis. W niedzielę wrzalo, w poniedzialek wybuchly zamieszki. Wybuchly akurat wtedy i akurat tam, gdzie odbywala się nasza konferencja, przygotowywana przez wiele tygodni. Na 300 zaproszonych osob przybylo jakies 30... Na domiar zlego dwie delegacje z Polski, ktore przylecialy na tę konferencję nie wylecialy spowrotem, gdyż z powodu strajku generalnego odwolane zostaly wszystkie loty do i z Grecji. Tak więc delegacje zostaly do wczoraj, no i co tu dużo mówić - trzeba się bylo nimi pozajmować. Skutek jest taki, że czeka na mnie sterta papierów oraz weekend sprzątania w domu (przez tydzień w domu nawet nie kiwnęlam palcem, no oprócz pozmywania okazjonalnie naczyń), no bo czas już rozpocząć swiąteczne porządki. Personel nasz biurowy w postaci polowy zatrudnionych osób leży zlożony chorobą w domu, na dodatek w budynku jest zimno jak w psiarni, bo skończyla się nam ropa do pieca i czekamy na dostawę.
Wczoraj pojechalam do centrum, porobilam zdjęcia celem dokumentacji Aten po zamieszkach - są na picasie, więc zapraszam do obejrzenia - no, jest to zdecydowanie inne oblicze Aten, które wcale a wcale mi się nie podoba...
Eeeech, jedyne co dobre, to że już jest piątek, zaraz weekend, a za póltora tygodnia swięta, których już się nie mogę doczekać. Mam już prezenty, oraz mamy już w domu choinkę - ku uciesze kotów, które chyba uznaly, że to specjalnie dla nich. Dobrze, że zdecydowalismy się w tym roku na choinkę po ludowemu - slomiane ozdoby, pierniki i suszone pomarańcze, bo przynajmniej nie ma pobitych bombek pod choinką..:)