poniedziałek, 1 czerwca 2009

Weekend na Ewii

W piątek pojechalismy na wyspę Ewię, aby wziąć udzial w organizownym przez Unesco wypadzie dla dyplomatów. Dwie noce w superluksusowym hotelu, program pelen atrakcji. Tjaaaa. Hotel okazal się być w porządku, ze 3 gwiazdki, ale to holiday resortu jednak trochę mu brakowalo. Ponieważ nie moglismy znaleźć nikogo od organizatora, to poszlismy nad basen, a potem do wioski. Wieczorem miala być oficjalna kolacja ("tradycyjna uczta" jak glosil program, "z muzyką na żywo") i powitanie. Więc się wystroilismy - ja suknia, Wojtek garniak - i schodzimy na kolację. A tu... klub seniora. Okolo 60 osób, wiek zdecydowanie powyżej 65 r.ż., narodowosc tylko i wylącznie grecka... Zdumielismy się bardzo, bo bylismy jedynymi mlodymi i do tego obcokrajowcami na sali. Żadnych oficjalnych powitań, nic z tych rzeczy, więc czym prędzej zjedlismy (normalny obiad, nie mający niczego wspólnego z tradycyjną ucztą...) i kiedy podstarzaly DJ zacząl puszczać greckie kawalki w stylu buzuki (czyli owa zapowiadana muzyka na żywo), zwinęlismy się do pokoju.
Następnego dnia, bazując na prospekcie, który otrzymalismy w hotelu, postanowilismy pojechać obejrzeć piękny starożytny amfiteatr w Erytrei. Dojechalismy do... plotu, który ogradzal górkę z kupką kamieni... Specjalnie zrobilam zdjęcie owej kupki oraz zdjęcie zdjęcia z folderu - celem porównania... Wobec tego, patrząc na mapę, zdecydowalismy, że pojedziemy nad jezioro, będące parkiem narodowym z powodu olbrzymiej ilosci ptactwa, które tam zamieszkuje. Zajechalismy nad dolinę, która wg GPSa, mapy i przewodnika byla tymze jeziorem... Ptaków ani wody nie uswiadczylismy.
Zadecydowalam, że wystarczy tego wycieczkowania i pora wracać nad basen...;) W drodze powrotnej zjedlismy przekąski w malej przydrożnej kantynie, gdzie natychmiast Wojtkowi lokalni postawili karafeczkę tsipouro, czyli bimbru, żeby się napil za zdrowie syna :). Resztę dnia spędzilismy nad basenem i na balkonie.
Następnego dnia jeszcze male opalanko i plywanko i powrót do domku, gdzie czekaly stęsknione, po naszych częstych ostatnio wojażach, kicie.