No i zaczynam pakowanie - dziś wieczorem lecimy do Aten. Udało nam się wyrobić w trzy tygodnie z załatwieniem wszelkich dokumentów i formalności, co uważam za naprawdę niezły wynik. Dziś jeszcze latałam jak kot z pęcherzem żeby oddać pożyczone rzeczy - wózek i kołyskę, odwiedzić babcię i zrobić ostatnie zakupy. Przerażające jest to jak ja się a) spakuję, b) zabiorę. No ale po mału - zacznę od pakowania. I tak część rzeczy tu zostanie - z nikła nadzieją na to, że jak przyjedziemy na Boże Narodzenie to tym razem uda nam się je zabrać...;)
Napomknę jeszcze, że wczoraj Witulino po raz pierwszy był u kosmetyczki - z mamą co prawda, i za bardzo mu się nie podobało, chyba kwestia obcego miejsca, może dziwnych zapachów, i głośno protestował. W rezultacie mama zamiast relaxu przez 2 h trzymała synka przy cycu, kosmetyczka się śmiała, że tak jeszcze pedicuru i innych zabiegów nikomu nie robiła... No i po raz pierwszy byliśmy w prawdziwych gościach, tzn. nie u rodziny, ale u mojej przyjaciółki. Też nie przebiegło to do końca gładko, bo nie wiadomo kto był bardziej zdenerwowany - Wituś czy jej kotka w ciąży, ale potem oboje ucięli sobie drzemkę i był już spokój :).
No nic, zabieram się do roboty zanim syn mi się obudzi i proszę o kciuki za pomyślny lot i niezatkane uszki Witunia. Następne doniesienia już z Aten.
sobota, 26 września 2009
niedziela, 13 września 2009
Pępuszek
No i mamy prawdziwy pępuszek - wczoraj odpadł Witusiowi kikucik pępowinki. Akurat jak skończył 3 tygodnie. Robi się już takim dużym chłopcem... Czapeczka, którą kupiłam 1,5 tygodnia temu i która zakrywała mu całą głowę łącznie z twarzą, taka była za duża, jest teraz dobra! I definitywnie już nie mieści się w najmniejsze ubranka - wcześniej jeszcze udało się go wcisnąć choć do zdjęcia... A propos - jest cała nowa seria - sesja bobasa ;), oczywiście zapraszam do oglądania.
Mamy za sobą pierwszy spacer w chuście - całkiem mu się podobało, zasnął sobie i spał tak przez 3 h, więc chyba było dobrze. Nadal jest grzeczniutki jak aniołek, pierwszorzędne mam dziecko :). W nocy 2-3 pobudki, a nad ranem już się kokosimy razem w łóżku i tak udaje mi się pospać nawet do 9-10. Czasem oczywiście są odstępstwa od reguły, jak ostatnio, kiedy grymasił od 5 rano, ale i tak - mam szczęście. Potem kąpiel - Wituś bardzo lubi się pluskać, ma taką rozanieloną minkę, po mamusi lubi relaks w wannie ;). I spacerek - wczoraj byliśmy z dziadkiem na Krakowskim Przedmieściu. Co prawda nie ma na to dowodu, bo na moją propozycję, że zrobię mu zdjęcie z wnuczkiem, mój tata powiedział "Eeee, poczekam aż będzie starszy". No tak... Jeszcze chyba nie do końca odnalazł się w roli dziadka. Za to moja mama w roli babci odnalazła się doskonale, tzn. głównie pieje nad małym, zachwycając się wszystkim co zrobi: "O, patrz, wsadził paluszek do buzi - jak ślicznieeeee". Yhm.
Poza tym tęsknimy za Wojtkiem i robimy wszystko, żeby jak najszybciej do niego dołączyć - w środę powinnam wiedzieć kiedy to dokładnie będzie.
Dziś idziemy na obiad proszony do mojej siostry - zobaczę jak się urządziła w naszym mieszkanku - zamieszkała tam od 1 sierpnia. To tyle z nowości.
Mamy za sobą pierwszy spacer w chuście - całkiem mu się podobało, zasnął sobie i spał tak przez 3 h, więc chyba było dobrze. Nadal jest grzeczniutki jak aniołek, pierwszorzędne mam dziecko :). W nocy 2-3 pobudki, a nad ranem już się kokosimy razem w łóżku i tak udaje mi się pospać nawet do 9-10. Czasem oczywiście są odstępstwa od reguły, jak ostatnio, kiedy grymasił od 5 rano, ale i tak - mam szczęście. Potem kąpiel - Wituś bardzo lubi się pluskać, ma taką rozanieloną minkę, po mamusi lubi relaks w wannie ;). I spacerek - wczoraj byliśmy z dziadkiem na Krakowskim Przedmieściu. Co prawda nie ma na to dowodu, bo na moją propozycję, że zrobię mu zdjęcie z wnuczkiem, mój tata powiedział "Eeee, poczekam aż będzie starszy". No tak... Jeszcze chyba nie do końca odnalazł się w roli dziadka. Za to moja mama w roli babci odnalazła się doskonale, tzn. głównie pieje nad małym, zachwycając się wszystkim co zrobi: "O, patrz, wsadził paluszek do buzi - jak ślicznieeeee". Yhm.
Poza tym tęsknimy za Wojtkiem i robimy wszystko, żeby jak najszybciej do niego dołączyć - w środę powinnam wiedzieć kiedy to dokładnie będzie.
Dziś idziemy na obiad proszony do mojej siostry - zobaczę jak się urządziła w naszym mieszkanku - zamieszkała tam od 1 sierpnia. To tyle z nowości.
poniedziałek, 7 września 2009
U babci w Warszawie
Od dwóch dni jesteśmy z Witusiem u babci Eli w Warszawie. A Wojtek już dotarł do Aten, gdzie będzie nas niecierpliwie (przynajmniej taką mamy nadzieję ;)) wyglądał.
Głównym naszym zmartwieniem jest obecnie temperatura w domu - strasznie tu zimno, ubieram Witusia na cebulkę, ale i tak martwię się, że ma zimne rączki. Mam nadzieję, że zgodnie z obietnicami pogodynki aura się poprawi, a i w domu będzie cieplej.
Poza tym Wituś nadal jest aniołkiem - wyjątkowo grzeczny i spokojny egzemplarz mi się trafił :). No ale co się dziwić - dużo nad nim pracowaliśmy, to się udał ;).
Dziś byliśmy pierwszy raz we dwoje poza domem - ciężko mi było znieść wózek i wsadzić go do samochodu, jeszcze ciężej było znaleźć miejsce do parkowania na ul. Rakowieckiej, gdzie pojechaliśmy do urzędu dzielnicy Mokotów celem załatwienia numeru pesel dla małego. W Poznaniu straszyli nas sześcioma tygodniami oczekiwania, tutaj miła pani obiecała, że będzie w dwa tygodnie. Kolejne dwa na paszport i powinniśmy za miesiąc dołączać już do tatusia do Aten. Jak mi tylko się w środę potwierdzi ten estymowany czas oczekiwania (mam zadzwonić po info), to od razu kupujemy bilety na okolice 7-8 października.
Po wizycie w urzędzie pojechaliśmy zrobić niespodziankę babci, która prowadziła warsztaty dla kobiet. Babcia od razu pochwaliła się wnukiem i obie z zadowoleniem przyjęłyśmy zapewnienia kursantek, że Wituś jest wyjątkowo urodziwym dzieckiem ;).
Teraz jesteśmy już w domku, bo czas odpocząć po takiej wyprawie. A jutro kolejna...
Głównym naszym zmartwieniem jest obecnie temperatura w domu - strasznie tu zimno, ubieram Witusia na cebulkę, ale i tak martwię się, że ma zimne rączki. Mam nadzieję, że zgodnie z obietnicami pogodynki aura się poprawi, a i w domu będzie cieplej.
Poza tym Wituś nadal jest aniołkiem - wyjątkowo grzeczny i spokojny egzemplarz mi się trafił :). No ale co się dziwić - dużo nad nim pracowaliśmy, to się udał ;).
Dziś byliśmy pierwszy raz we dwoje poza domem - ciężko mi było znieść wózek i wsadzić go do samochodu, jeszcze ciężej było znaleźć miejsce do parkowania na ul. Rakowieckiej, gdzie pojechaliśmy do urzędu dzielnicy Mokotów celem załatwienia numeru pesel dla małego. W Poznaniu straszyli nas sześcioma tygodniami oczekiwania, tutaj miła pani obiecała, że będzie w dwa tygodnie. Kolejne dwa na paszport i powinniśmy za miesiąc dołączać już do tatusia do Aten. Jak mi tylko się w środę potwierdzi ten estymowany czas oczekiwania (mam zadzwonić po info), to od razu kupujemy bilety na okolice 7-8 października.
Po wizycie w urzędzie pojechaliśmy zrobić niespodziankę babci, która prowadziła warsztaty dla kobiet. Babcia od razu pochwaliła się wnukiem i obie z zadowoleniem przyjęłyśmy zapewnienia kursantek, że Wituś jest wyjątkowo urodziwym dzieckiem ;).
Teraz jesteśmy już w domku, bo czas odpocząć po takiej wyprawie. A jutro kolejna...
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Archiwum bloga
-
►
2010
(19)
- ► października (1)
-
▼
2009
(35)
- ► października (3)