sobota, 26 września 2009

Wracamy do domu

No i zaczynam pakowanie - dziś wieczorem lecimy do Aten. Udało nam się wyrobić w trzy tygodnie z załatwieniem wszelkich dokumentów i formalności, co uważam za naprawdę niezły wynik. Dziś jeszcze latałam jak kot z pęcherzem żeby oddać pożyczone rzeczy - wózek i kołyskę, odwiedzić babcię i zrobić ostatnie zakupy. Przerażające jest to jak ja się a) spakuję, b) zabiorę. No ale po mału - zacznę od pakowania. I tak część rzeczy tu zostanie - z nikła nadzieją na to, że jak przyjedziemy na Boże Narodzenie to tym razem uda nam się je zabrać...;)
Napomknę jeszcze, że wczoraj Witulino po raz pierwszy był u kosmetyczki - z mamą co prawda, i za bardzo mu się nie podobało, chyba kwestia obcego miejsca, może dziwnych zapachów, i głośno protestował. W rezultacie mama zamiast relaxu przez 2 h trzymała synka przy cycu, kosmetyczka się śmiała, że tak jeszcze pedicuru i innych zabiegów nikomu nie robiła... No i po raz pierwszy byliśmy w prawdziwych gościach, tzn. nie u rodziny, ale u mojej przyjaciółki. Też nie przebiegło to do końca gładko, bo nie wiadomo kto był bardziej zdenerwowany - Wituś czy jej kotka w ciąży, ale potem oboje ucięli sobie drzemkę i był już spokój :).
No nic, zabieram się do roboty zanim syn mi się obudzi i proszę o kciuki za pomyślny lot i niezatkane uszki Witunia. Następne doniesienia już z Aten.