niedziela, 30 sierpnia 2009

Nasze szczęście - 21 sierpnia 2009

Nasz synek pojawił sie na tym świecie 21 sierpnia 2009 r o godz. 19.47 po 20 godzinach akcji skurczowej, ale jednak w wyniku cesarskiego cięcia. Okazał się zbyt duży, aby sie przecisnąć... Dostał 10 na 10 punktów, a ważył 4700 gr i mierzył sobie 59 cm, tak więc dziecię nam się trafiło słusznych rozmiarów. Porodu wspominać nie będę, bo i po co, liczy sie jego efekt, czyli nasze szczęście.
Byłam w jedynce, więc nie było ograniczeń z wizytami, tak że Wojtek był ze mna prawie całymi dniami. Mały również, pielęgniarki zabierały go na życzenie i donosiły na karmienie, a tak to spał sobie ze mną w pokoju, a czasem nawet w łóżku :). Odwiedzali nas również babcie i ciocia oraz dziadek. Wypuścili nas po 4 dniach, bo Witulin nie miał żółtaczki, więc moglismy spokojnie poznawać się dalej w domowych pieleszach. Jest to czas absolutnie cudowny i nie sprzyjający jakimkolwiek innym zajęciom (macierzyństwo jednak nie idzie w parze z Internetem, przynajmniej na początku), bo go po prostu na wszystko inne poza dzieckiem i snem brakuje.
Wituś jest strasznie kochany i grzeczny, w nocy robi mi góra dwie pobudki i to krótkie, za to wieczorem lubi sobie pomarudzić kilka godzin - no ale w sumie ile można spać, niech sie nim rodzice też trochę pozajmują, nie?
Na pierwszym spacerze byliśmy z dziadkami z Warszawy wczoraj, czyli w sobotę (na razie rezydujemy w Poznaniu, do stolicy jedziemy w piątek, ja z małym zostanę u mamy i będę załatwiać PESEL, paszport itp, a Wojtek wraca do Aten, bo zaczynają mu się studia). Dziś po spacerze pierwszy raz byliśmy w knajpie - Wituś był grzeczny jak aniołek, wyprawę przespał i pozwolił mamie zjeść, choć się stresowała, że będzie musiała się publicznie obnażać celem udostępnienia baru mlecznego. Synek jednak swój rozum ma i jedzenia zażądał elegancko, po powrocie do domu :).
Rodzicielstwo nas uskrzydla, jesteśmy najszczęśliwsi na świecie i wszystkim polecamy ;). Zapraszamy do obejrzenia pierwszych zdjęć - jeszcze ze szpitala. Następne wrzucimy jak czas pozwoli, bo jeszcze trzeba te setki fotek przejrzeć i wybrać...