wtorek, 6 kwietnia 2010

Święta na Krecie i pierwszy ząb Witusia!

No to mamy pierwszego zęba - w postaci bialej falki, lewa dolna jedyneczka. Przebil się w niedzielę wielkanocną, na Krecie, a nasz synek, po kilku dniach bycia marudą, powrócil do bycia znowu aniolkiem :).

W piątek wsiedlismy na nasz pierwszy wspólny prom i poplynęlismy na Kretę. Witulowi się podobalo, nie marudzil za bardzo i w sumie te 7 godzin minęlo dosć szybko. Harry odebral nas w porcie Iraklio i pojechalismy prosto do wioski Limnes na epitafio - procesję po wiosce za krzyżem przystrojonym pięknie kwiatami, ze swiecami, kadzidlami itp. W sobotę spędzilismy dzień w Agios Nikolaos, obejrzelismy kosciólek, w którym za niespelna miesiąc Witus będzie chrzczony a my zaslubieni :), no bardzo ladny, malutki, z cudnym widokiem na miasto i morze. Wieczorem wzięlismy udzial w uroczystosciach Anesti - Zmartwychwstania. Nad jeziorem w Agios tysiące ludzi trzymalo zapalone od swietego ognia z Jerozolimy swiece, a pólnocy zaczęto strzelać - petardy, fajerwerki, race, wiwwatowanie i skladanie sobie życzeń - Christos anesti - Chrystus zmartwychwstal! I już wiemy gdzie się podzial Sylwester (którego Grecy nie obchodzą hucznie) - w sobotę wielkanocną ludzie cieszą się ze zmartwychwstania Pana. Na srodku jeziora zaplonęla barka ze stosem i kuklą Judasza - to kreteńska tradycja. Wszystko to bylo bardzo malownicze i wzruszające, a Witul (który wczesniej spal w nosidle) obudzil się po szczególnie glosnych wystrzalach, ale wcale nie byl przestraszony, raczej zaciekawiony i bardzo podobaly mu się zapalone swiece, których pelno bylo wokól. Niestety zapomnielismy wziąć aparatu, znajoma robila zdjecia, mamy nadzieję, że zgodnie z obietnicą nam je przesle, bo inaczej nie mamy pamiątki...
W niedzielę pieklismy barana i bylismy w gosciach, a wieczorem omawialismy menu weselne w cudnej nadmorskiej tawernie. Już się nie mogę doczekać!
W poniedzialek spotkalismy się z księdzem, z którym ustalilismy wszelkie szczególy dotyczące ceremonii i wsiedlismy na prom powrotny. Spędzilismy prawdziwie grecką Paschę, szkoda tylko, że tak krótko bylismy na naszej ukochanej Krecie.