Dzis po przyjsciu do pracy uslyszalam zabawną historię. Zabawniejszą czyni ją fakt, że jest to prawda, a nie hollywoodzka produkcja.
Otóż od wielu lat w Grecji grasowal zlodziej. Ale nie zwykly zlodziejaszek, lecz prawdziwe skrzyżowanie Robin Hooda i Arsena Lupin - przystojny dżentelmen, który rabowal banki i rozdawal biednym. Okolo 40-tki, przystojny, wyksztalcony, inteligentny. Nic dziwnego, że kiedy wreszcie go schwytano i wsadzono do więzienia, otrzymywal tony listów od wielbicielek. Aż pewnego dnia w roku 2006 na wybiegu dla więźniów w pewnym greckim więzieniu wylądowal helikopter i jak gdyby nigdy nic zabral greckiego Arsena i jego kolegę po fachu, po czym odlecial w siną dal.
Jak moglo dojsc do tego, że jakis niezidentyfikowany helikopter wylądowal sobie w więzieniu i zabral stamtąd więźnia?!?!
Po okolo rocznych poszukiwaniach (Robina ukrywali ludzie z górskich wiosek, którzy kochali swojego Janosika, a on hojnie im odplacal z poczynionych rabunków) wreszcie namierzono go i ponownie osadzono w więzieniu - tym razem w odosobnionej celi, z wybiegiem o powierzchni raptem 20 m2, po to - jak tlumaczyla grecka policja, nieswiadoma chyba zupelnie, jak idiotycznie to brzmi - żeby nie wylądowal tam żaden helikopter. Zalożenie okazalo sie poniekąd sluszne, bowiem wczoraj wieczorem w więzieniu (ale już nie na wybiegu, lecz na tarasie piętro wyżej) ponownie wylądowal helikopter, spusciwszy drabinkę, po której wspiąl się nasz Janosik i znów odlecial w nieznanym kierunku... Policja strzelala do helikoptera, co wywolalo protesty miejscowej ludnosci - przeciez uszkodzony helikopter, z ich bohaterem, mógl spasc na okoliczne kamienice! A zapytani przez dziennikarzy, co mysleli, kiedy zobaczyli nadlatujący helikopter, wszyscy zgodnie stwierdzili, że się smiali, mówiąc, że o, pewnie leci po naszego zlodzieja. I tak slowo stalo się cialem...