czwartek, 16 października 2008

Moja edukacja ;)

Znajdując krótką chwilę przed rozpoczęciem targów (od jutra do pon. wlącznie, codziennie do 20...), zanim pojadę zaraz rozkladać stoisko, chcę szybko opisać moje wczorajsze przeżycia. Otóż, jak wspominalam poprzednio, wczoraj rozpoczęlam moją "continuing education" jak to się tu ladnie nazywa, czyli po prostu warsztaty takie jakby doksztalcające. Wybralam Book and Film Club, nie wiedząc co prawda jaki będzie dobór dziel, ale zakladając, że stawiając na dobre książki i filmy w zasadzie nie ma opcji wpadki. Dzien przed zajęciami dostalam maila informującego, że zaczynamy dyskusję od "Pokoju z widokiem". Wpadlam w lekką panikę, no bo jak to, zaczynamy? I infomują o tym dzień przed zajęciami - to jak ja mam to przeczytać (a wczesniej zdobyć tę książkę)? Napisalam do prowadzącej, która przyslala mi listę lektur, konstatując ze zdziwieniem, że powinnam ją byla dostać przy zapisach. No może i powinnam, ale Wojtek mi nie przyniósl :/ Na zajęcia pojechalam więc niezbyt przygotowana (udalo mi się przeczytać dwa rozdzialy z wersji elektronicznej książki dostępnej w Internecie), ale bardzo ciekawa tego co mnie czeka. Niestety, już na wstępie rozwiala się moja nadzieja na poznanie osób w zbliżonym do mnie wieku - w grupie mam 5 kobiet, wszystkie lat 40-50, przedstawiające się jako housewives, które chcą wreszcie cos zrobić dla siebie. Hmmm. Niemniej jednak zajęcia okazaly się być ciekawe, prowadząca jest po studiach w Anglii, zajmuje się literaturą brytyjską, dlatego lista lektur obejmuje dziela pisarzy z Wysp. A Room with a View, Atonement, Possesion: A Romance i Waterland (dwa ostatnie zupelnie mi nieznane, ale to dobrze, poznam cos nowego). Natomiast z ciekawostek - przy wprowadzaniu do tematu, prowadząca odwolala się do wczesniejszych twórców, klasyków z XIX wieku, nie tylko brytyjskich, ale ogólnie. No i wszyscy wymieniali, począwszy od Jane Austin przez Zolę, Balzaka, do Dostojewskiego i Tolstoja oraz paru innnych. I Anastasia (prowadząca) mówi: i jeszcze ten pisarz, co napisal o tym rozbitku, co na wyspie mieszkal, nie pamietam ani tytulu książki ani jego nazwiska.No to ja, że Daniel Defoe "Robinson Cruzoe", ona że, a tak, to taki malo znany pisarz. Na co ja oczy i mówię, że jak to, no my w Polsce, to czytamy Robinsona w podstawówce (chyba jakos w ósmej klasie, tak mi się wydaję, no czyli obecne gimnazjum). Na co ona oczy, że jak to i co jeszcze czytamy. Na co ja, że w liceum to czytamy w zasadzie wszystkich wymienionych uprzednio klasyków. Na co wszystkie obecne niemal pospadaly z krzesel nie wierząc wlasnym uszom. Z kolei ja nie moglam się nadziwić ich zdziwieniu. Okazalo się, że program greckich szkól (i chyba nie tylko greckich) jest tak okrojony, że mlodziez nie czyta ŻADNEJ książki w calosci (nawet ojczystych pisarzy), wszystko jedynie w fragmentach, a o kanonie lektur klasyków już w ogóle nie ma mowy. Panie dopytywaly mnie czy chodzilam do "normalnej" szkoly, czy może jakies dla wybitnie zdolnych, haha. Zapewnilam je, że choć moje liceum zalicza się do dobrych, to na pewno jest ono "normalne" :) Czyli jednak polski poziom edukacji, przynajmniej w teorii jest naprawdę wysoki. W każdym razie po tej sytuacji jestem postrzegana jako swoisty ewenement. Myslę, że zajęcia będą ciekawe. Tymczasem do przyszlych zajęć muszę przeczytać książkę, co mam nadzieję, że w nawale obowiązków i braku weekendu mi się jakos uda. Odezwę się jak ów nawal minie :)