wtorek, 14 października 2008

Trzęsienie ziemi i morze papierów

Rzadko ostatnio mam czas pisać - dużo roboty, sporo też jestem poza domem, a w biurze, niestety, nie mam czasu na blogowanie, bo co się pojawię, wracając z kolejnych targów, to czeka na mnie wciąż powiększająca się sterta dokumentów... Zaczynam się czuć jakbym pływała w morzu papierów raz po raz próbując się wynurzyc i złapać oddech...
Zresztą wraz z końcem gości i końcem lata nie ma już za bardzo o czym opowiadać - życie płynie ustalonym już torem, bez wycieczek i sensacji. Z nowości to brałam udział w targach sprzętu wojskowego, 5 dni w otoczeniu czołgów i myśliwców :) Nie było to jednak zbyt pasjonujące, bo siedziałam sama na stoisku, przyjmując od czasu do czasu interesantów, zaś w międzyczasie nudząc się jak mops.
Z ciekawostek, to dziś w nocy było trzęsienie ziemi o mocy 5,5 stopnia, z epicentrum niedaleko Aten, na Ewii. Tymczasem my, wstyd się przyznać, nic nie poczuliśmy, bo spaliśmy jak zabici - trzęsienie miało miejsce o 5 rano. Muszę wierzyć na słowo, bo przespałam, czemu dziś w pracy wszyscy się niepomiernie dziwowali. Mnie z kolei dziwi to, że koty mnie nie obudziły, ale widocznie są równie wyluzowane jak my :)
Poza tym jutro rozpoczynam swoją edukację w tej samej szkole co mój szanowny małżonek, ale na kursie wieczorowym - takie seminaria Literatura i Film, raz w tygodniu. Ciekawa jestem bardzo, mam też nadzieję na zapoznanie towarzystwa bliższego mi wiekiem i zainteresowaniami. Oczywiście w pierwszej wolnej chwili (która może nastąpić dopiero za czas jakiś, bo w piątek znów zaczynam upojne targi - bye bye weekend) zdam relację. Tymczasem pozdrawiam rzesze czytelników :))