piątek, 9 stycznia 2009

Szpitalny powrót do przeszłości...

Zaliczylam dzis kolejne doswiadczenie z grecką slużbą zdrowia. Dostalam od lekarza skierowanie na badania krwi, cytologię oraz EKG, które to badania mialam zalatwić przez tzw. IKA, czyli państwowego ubezpieczyciela. Zadzwonilam zatem do przychodni, żeby się umówić - wizyta za miesiąc. Hmm, a mnie czas nagli. Więc za poradą znajomej zerwalismy się dzis w srodku nocy, czyli o 7 i pojechalismy do największego szpitala. Ja wyskoczylam, a Wojtek spedzil godzinkę próbując znaleźć miejsce do parkowania, w końcu się poddal i pojechal dalej...
W szpitalu, po tym jak mnie odsylano od okienka do okienka, jak w końcu zaczelam delikatnie szlochać, pani wreszcie nabila mi na kasę badania i zażądala oplaty 170 euro. Zdębialam, gdyz myslalam, że to będzie za darmo, no i mialam przy sobie raptem stówę. Pani powiedziala, że potem IKA to zwraca (po kolenym szwendaniu się po korytarzach i odstaniu swojego), ale zaplacić muszę. Wybieglam zatem po pieniądze (oczywiscie brak możliwosci placenia kartą) i w końcu trzymalam w ręku upragnione wydruki. Najpierw kazano mi isc na pobranie krwi - tam, pani machnęla ręką w nieokreslonym kierunku, trzy ulice dalej. Aha. No poszlam i znalazlam tenże budynek, gdzie pobrano mi 3 litry krwi (no prawie, bo do DZIESIĘCIU próbówek), po czym WRĘCZONO mi częsc z nich i powiedziano, żebym teraz wrócila do tego budynku z którego przyszlam, poszla na trzecie pietro i oddala te próbówki, a potem zeszla, poszla do drugiej bramy, tam na drugie piętro i oddala resztę... No, ciekawy sposób, że pacjent sam lata ze swoimi próbkami i je roznosi...
Jednak największe wrażenie zrobila na mnie cytologia - a wlasciwie gabinet: wielkosci ok.1,5 m. na 2 m., miescil sie tam tylko fotel ginekologiczny, mysle, ze pamietajacy lata 60-te co najmniej. Nad fotelem zawieszona lampka biurowa, a na fotelu polozony papierowy recznik, juz wygnieciony i podarty przez inną pacjentkę. Pani kazala mi siadać. Na to ja zapytalam czy na tym (z wyraźnym zdziwieniem, ale starając się nie okazywać oburzenia/obrzydzenia). Pani prychnela, cmoknęla (wyraz absolutnej dezaprobaty - tym cudzoziemcom to się w glowie poprzewracalo) i laskawie przesunela w górę papierowy ręcznik. Tjaaa. Leżąc zas na fotelu nad glową widzialam malusieńki zakratowany lufcik, przez który ledwo przedzieralo się szare swiatlo poranka. Brrrrr...
EKG wykonano mi w zasadzie niemalże na korytarzu - znaczy się bylam oddzielona taką zaslonką, ale nie w pelni zasloniętą. Moją prosbę, żeby jednak ją zaciągnąć pani zignorowala mówiąc, że przeciez tu nikt nie zagląda...
Po trzech godzinach z prawdziwą ulga opuscilam ten "najlepszy" państwowy szpital w Atenach. Ze zgrozą myslę o kolejnych badaniach, ale prywatnie to samo kosztowalo by mnie ok.400 euro, wiec zwyczajnie mnie nie stać... Obym tylko dostala zwrot bez wielkiej szarpaniny. I oby wyniki byly dobre (o czym dowiem się za raptem dwa tygodnie).
I niech ta opowiesć przypomni Wam, drodzy czytelnicy, w jakim cudownym kraju żyjecie - i to mimo kolejnych reform NFZ..:)