poniedziałek, 21 lipca 2008
Wesoła rodzinka...
Jestemy już razem (Wojtek, ja i 2 kicie, oraz - tymczasowo - dwoje gosci) czwarty dzień. Co się wydarzylo w międzyczasie? Otóż, po pierwsze, okazalo się, że musimy zrezygnować z pomyslu 3-dniowej wycieczki. Nie moglismy zostawić kotków samych, a nie mialby kto do nich przychodzić. Zatem w sobotę pojechalimy na Peloponez, zamknąwszy uprzednio Oliwkę w jej pokoiku. Zwiedzilismy Mykeny, Nafplio i Epidavros, czyli tzw standard peloponeski. Ale bylo bardzo milo. Wrócilismy trochę zmęczeni, ale od razu zaczęlo się zapoznawanie kotków. Tzn otworzone zostaly drzwi od pokoju malej, która odważnie udala się na eksplorację mieszkania. Kicia syczala jak stado żmij, a kiedy mala się zbliżyla to wręcz zaczęla plakac - taki przejmujący dźwięk z siebie wydawala podobny do zawodzenia. Aż mnie ciary przeszly, pomyslalam wtedy, że może jednak to byl bląd... No noc znów Oliwka byla w swoim pokoju (który dzieli obecnie z Agnieszką, która w związku z tym dowiadcza uciech spania z malym kotkiem, który absolutnie nie ma problemu z tym, żeby ją obudzić o 7 rano, bo halo, już czas na zabawę... Ale Agnes znosi to ze stoickim spokojem i dowiadczeniem kociarza, który już to przerabial:)), a Pralinka spala ze mną - uznalam to za dobry znak - przynajmniej jej przeszedl foch na mnie. Następnego dnia, w niedzielę, wszyscy pospalismy i plan wycieczki na wyspę Ewię spelzl na niczym, bo zanim żesmy się wybrali z domu, to bylo po 13. Pojechalismy zatem na plażę. Po powrocie dziewczyny znowu się zaznajamialy. I nastapil maly przelom, otóż Oliwka, bardzo odważnie sobie poczynając (ona generalnie luźna guma, syki Praliny nie robią na niej większego wrażenia, obchodzi ją lukiem, ale żeby się szczególnie przejmowala, to nie powiem), zbliżyla się do Praliny, ta oczywiscie syk, a malutka hop, na boczek i pokazuje jej brzuszek. Znak uleglosci i uznania pozycji dominującej Praliny. Ta od razu przestala syczeć, siedziala tylko i ją obserwowala. Malutka w ogóle nie spięta (ja troszkę i owszem, bo jednak się jej wystawila, byla calkiem bezbronna, jakby ją Pralina chciala pacnąć w ten malutki brzuszek, to by moglo nie być zbyt ciekawie). Ale Pralina tylko się gapila i już ani syku nie wydala. Myslę, że od teraz powinno już być coraz lepiej. Ciekawa jestem co to będzie, jak wszyscy wyjadą (Wojtek z Andrzejem lecą jutro, Aga zostaje do piątkowego poranka), bo zostanę tylko ja i one dwie, będę się musiala rozdwajać, bo na razie, to Aga i Wojtek się trzęsą nad malą, a ja się pieszczę z dużą, żeby się nie czula odrzucona. No ale mam nadzieję, że do piątku, już się troszkę zakolegują i nie będzie siwego dymu:) Ciąg dalszy relacji następi, tymczasem zapraszam do obejrzenia naszych najnowszych zdjęć.