sobota, 2 sierpnia 2008

Zaginiona...

Stala się rzecz straszna... Zaginęla Pralinka.Mam za sobą najkoszmarniejszy dzień od dawna, od momentu, kiedy rano zorientowalam się, że nie ma jej w domu. Wczoraj tuż przed snem wieszalam pranie na tarasie, i choć drzwi na taras byly otwarte tylko na moment mojego wejścia i wyjścia z niego, to zakladam, że jakimś cudem Pralina musiala się niezauważenie przemknąć. Innej opcji nie ma, bo wcześniej byla, no a później poszlam spać. W nocy obudzilam się z myślą "Gdzie jest Pralinka?", bo nie przyszla do mnie. Ale stwierdziwszy, że pewnie śpi w szafie, poszlam znów spać. Ale rano już wiedzialam... Wolalam, szukalam, nasypalam jedzenia. I nic. Pralina zniknęla jak kamfora. Zrozpaczona szukalam jej przez caly dzień kilkakrotnie w naszej okolicy. Zrobilam nawet ogloszenia z kolorowym zdjęciem i obietnicą nagrody i rozwiesilam na slupach i drzewach. I nic... Cisza taka panuje w domu, mala chodzi smętna, chyba wie, co się dzieje, bo nic się nie bawi, nie szaleje, tylko caly czas się przytula. Ja już zdążylam dostać histerii i godzinę plakać mojemu bezsilnemu mężowi przez skypa... Ale co zrobię? Wizualizuję jej powrót. Tylko czy trafi? Czy zechce wrócić? Czy coś jej się nie stalo? Pytania tluką się w mojej glowie i jest mi bardzo źle. Pralina byla ze mną 4 i pól roku, jest moją córeczką i najkochańszą kicią na świecie... Zresztą wiecie o tym, wszyscy moi przyjaciele. Trzymajcie kciuki proszę i wizualizujcie ze mną. Pralina, WRÓĆ!!!